sobota, 11 czerwca 2011

Tanya i Daniel

Pierwszy punkt programu był o 10:40 w USC. Na dworze gorąco. Park jest usytuowany na wzgórzu, skąd roztacza się między drzewami widok na miasto zalane słońcem. 









Ślub cywilny nie był długi, jak to ślub cywilny. Tylko, jak to w Niemczech - wszystko było po niemiecku i nic z tego ie zrozumiałam... Poza słowami religionen, Daniel katolisien, Tanya ewangelisien. No to zaczęłam się zastanawiać jak będzie wyglądała msza, której nie mogłam się doczekać... Po ślubie życzenia, zdjęcia, gołębie... I upalne słońce. Młoda para korzystała z pogody robiąc zdjęcia w plenerze. A goście czekali na nich cierpliwie, choć w skwarze...

Z tego malowniczego parku udaliśmy się do miejsca, gdzie miało się odbywać wesele. Poczęstowani kanapeczkami i zimnymi napojami oczekiwaliśmy na kolejny punkt programu. O godzinie 13:00 weszliśmy do kościoła. Oczywiście wszystko działo się po niemiecku.
1. Pieśń na wejście
2. Przemowa księdza (w samej albie i stule)
3. Czytanie
4. Melodyjka zagrana na organach.
5. Znowu jakieś czytanie.
6. Kolejna melodyjka.
7. Przemowa księdza, pt. "Libe Tanya, libe Daniel" [wybaczcie mój niemiecki]
8. Piosenka
9. Ślub
10. coś w stylu modlitwy wiernych
11. the end i wielkie zdziwienie Polaków.

Po ceremonii w kościele wróciliśmy na salę. A dokładniej - przed. Młodzi otworzyli bagażnik i zebrali prezenty. Jednak nie było łatwo wejść na salę, bo organizatorzy zrobili im... bramę.

Tanya i Daniel dostali nożyczki i musieli wyciąć serce, aby można było wejść na salę.
Toast, tort, kawa... kakao i... na specjalne zamówienie herbata. To wszystko przed godziną 15:00. I po tym... nic się nie dzieje...

Widzicie koraliki zdobiące stół? Tak do 18:00 się nimi bawiliśmy... O 18:00 podano jedzenie. Wróć. Wyłożono na szwedzki stół, do którego utworzyła się elegancka kolejka. Myślę, że w Polsce zamiast kolejki - sznurka, byłaby kolejka - kulka ;)

Jedzonko pyszne. Zważywszy, że człowiek głodny...
Po jedzeniu dopiero odbył się pierwszy taniec. Zaskakujące było dla mnie, gdy Tanya podbiegła do teścia, a Daniel do teściowej i porwali ich do tańca. Powoli rozkręcała się impreza. Za oknami było coraz ciemniej. Aż w końcu salę rozświetliły kolorowe, dyskotekowe światła. Muzyka także utrzymywana była w dyskotekowych rytmach. Polacy na parkiecie, a Niemcy przy stołach, trzymają szklanice piwa. Tak wygląda niemieckie wesele.
Chociaż trzeba do tego wziąć pewną poprawkę, ponieważ towarzystwo było nie tylko z Niemiec i z Polski. Byli Włosi, Turek, Grecy, Rosjanin... I nie wiem kto jeszcze... W każdym razie towarzystwo zdecydowanie międzynarodowe. A to dzięki Danielowi, mojemu kuzynowi i Tanji, wybrance jego serca.
Cieszę się, że mogłam tam być, spędzić z nimi ten szczególny czas.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenia i będę miło wspominać ten weekend.

Młodej Parze, jeszcze raz wszystkiego dobrego!