poniedziałek, 24 października 2011

Gdzie kończy się rozum - zaczyna się wiara

Już któryś raz próbuję coś tu napisać sensownego, mądrego... Tyle myśli kłębi mi się w głowie, że trudno je pozbierać i poukładać w post... Ale dzielnym trzeba być :)

Przeczytałam ostatnio kilka mądrych książeczek. Jeżdżę teraz dużo autobusami, więc mam na to czas. A że książeczki są branżowe, to też o takich sprawach piszę.

Eucharystia
oznacza dziękczynienie. 
Eucharystią nazywamy także 
Mszę świętą, 
Hostię - Komunię świętą. 

Msza święta to jedno wielkie misterium, czyli tajemnica.
[nudny wstęp:] Przychodzimy do kościoła co niedzielę, odbębnić godzinkę, dla świętego spokoju sumienia i dla nie dawania nikomu powodów do plotek. Żyjemy w końcu w chrześcijańskim państwie i nie pójście na mszę odbiło by się echem... Chociaż są i tacy, którzy afiszują się tym, że nie chodzą do kościoła i mają tysiąc jeden argumentów na swoją obronę. Na wszystko, my Polacy, znajdziemy wymówkę i rozwiązanie. Msza święta jest tajemnicą sama w sobie, ale czy my sami nie powiększamy jej tajemniczości? Wbiegamy do świątyni razem z dzwonkami, jeśli nie razem z księdzem... Stajemy tak, aby ksiądz nas nie widział z ambony. Burczymy pod nosem odpowiedzi wykute na pamięć kiedyśtam, w dzieciństwie. Kiedy możemy sobie wygodnie usiąść, nareszcie jest czas na obmyślenie wszystkich nurtujących spraw z całego tygodnia. Taka godzinka wspomnień, co się działo, i refleksji, co by tu zrobić. A jak kazanie jest o polityce to można posłuchać, żeby się pobulwersować. Cieszymy się, że jakaś babcia z przodu zawsze pierwsza pokazuje kiedy trzeba wstać z siedzącej pozycji. O, ludzie idą na ofiarę - trochę świeżego powietrza dostaje się między ławki. Potem chwilę postać, czasem coś odburknąć i znowu poruszenie - dwa razy klęknąć i znowu spacerki (jeśli nie przepychanki) do Komunii. A ogłoszenia to już nie ważne, poczytamy w necie co nas obchodzi, więc już trzeba wyjść autko odpalić, żeby szybko wyjechać z parkingu.
A można by do tego podejść inaczej. [konkret:] Przyjdź na Mszę 15 minut przed rozpoczęciem. Usiądź blisko ołtarza, abyś dobrze widział co tam ksiądz robi i aby inni ludzie Ci nie przeszkadzali. Wyobraź sobie, że jest tam przy ołtarzu Pan - Jezus Chrystus, ten który umarł jakieś dwa tysiące lat temu i trzy dni później zmartwychwstał. Nawet jeśli nie wierzysz to wyobraźnię masz na tyle bujną, że dasz radę! Wypowiedz w sercu intencję - powiedz Bogu, czego chcesz. Następnie zastanów się co Ci nie wyszło ostatnio, w czym zawaliłeś i po prostu przeproś za to, że bardzo zgrzeszyłeś myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Przyznaj się otwarcie, że to Twoja wina - niestety czasem nawalamy. Tutaj przypomina mi się chrzest Jezusa w Jordanie. Jezus nie potrzebował wcale chrztu. Ale chciał być taki jak każdy Izraelita, normalny facet w tamtych czasach, który wierzył w Jednego Boga miał być ochrzczony, na znak zerwania z grzechem i przyjaźni z Bogiem. Tak samo Jezus, chociaż nigdy nie zgrzeszył - chciał pokazać, że nigdy nie zgrzeszy i jest wierny Ojcu. Jak będziesz śpiewał Chwała na wysokości Bogu to spróbuj zrozumieć każde słowo, abyś wiedział co śpiewasz. Wsłuchaj się w czytania, nie skupiaj się, na tym, że kantor fałszuje śpiewając psalm, ale posłuchaj tego dialogu w którym śpiewasz refren... Czytania to ten czas kiedy Jezus chodzi po Jerozolimie i Judei i naucza w synagogach i nad jeziorem... Posłuchaj też kazania. Poznaj zdanie księdza i jeśli się z nim nie zgadzasz - idź po mszy do niego i porozmawiaj z nim kulturalnie. To jest człowiek, którego Bóg wybrał, aby głosił Dobra Nowinę ludziom. Podejdź do niego wielkodusznie, a nie z pretensjami. A na mszy, po kazaniu - wyznaj wiarę. Jeśli nie wierzysz to wyrecytuj regułkę i zastanów się nad jej słowami. Następnie będzie modlitwa wiernych - czas, kiedy masz okazję sam osobiście o coś Boga prosić. Tylko się dobrze zastanów o co prosić. I nie bój się prosić - Bóg Twoją modlitwę usłyszy. Dalej, gdy ludzie siadają w ławkach a ministranci krzątają się przy księdzu pod ołtarzem, Twój Anioł Stróż zanosi przed oblicze Boga to wszystko z czym przyszedłeś na Mszę. Jak nic nie przynosisz, to jego dłonie są puste i cały się przed Bogiem rumieni ze wstydu. Nie rób obciachu swojemu stróżowi - daj Bogu cokolwiek - choćby podziękowanie za ten tydzień, który minął bez większych problemów. Dalszą część uważa się za nudną, bo to taki monolog księdza. Czasem trzeba się odezwać, przyklęknąć; ale na każdej mszy to samo, te same modlitwy, te same odpowiedzi - nuda i monotonia. Pamiętaj, że swoje problemy zostawiłeś przed drzwiami kościoła i teraz słuchasz uważnie tego księdzowego monologu. Musisz przecież wiedzieć o co on się modli w Twoim imieniu... Przeistoczenie. To taka droga krzyżowa - ofiara Jezusa za nasze grzechy. Jak kapłan podnosi Chleb - Ciało i Wino - Krew to patrzysz na Ukrzyżowanego konającego Boga. Przy słowach Oto Baranek Boży, który zgładził grzechy świata - widzisz zmartwychwstałego! Komunia. Kiedy byłeś ostatnio u spowiedzi? Możesz zjeść opłatek? Jeśli możesz, to ustaw się ładnie w kolejce, przyklęknij przed BOGIEM, który daje Ci się cały - tak się poniża, aby Cie uświęcić! Przyjmując Komunię - Zamykasz w swoim sercu tego, który stworzył ten świat i nad nim panuje. Jeśli nie możesz, bo trwasz w ciężkim grzechu (tzn. świadomym i dobrowolnym) to, żeby mi to był ostatni raz! Daruj sobie przychodzenie na mszę, jeśli nie jesteś otwarty na Chrystusa. Bo to nie ma sensu. To jak przychodzenie na wykłady jako wolny student. Przychodzisz, wiesz co się dzieje, ale nic z tego nie masz na przyszłość. Jezus nikogo nie wyrzuca z Kościoła, Jeszcze. Po Komunii jest uwielbienie. Oj, jak trudno wytłumaczyć co to jest to uwielbienie... Bo organista gra jedną pieśń i od razu przechodzimy do krótkiej modlitwy i ogłoszeń, na których robi się szum, bo niektórzy już wychodzą... Uwielbienie to nic innego jak wyrażenie swojej ogromnej radości, że mamy w sercu Boga! Że On żyje w nas! Że Bóg jest Miłością, której każdy człowiek tak łapczywie i zachłannie pragnie! To Bóg! To ta Miłość upragniona! Już nie na wyciągnięcie ręki, ale w samym sercu! Gdy to sobie uświadomisz - nie sposób nie uwielbiać. Wsłuchaj się w tą krótką modlitwę po Komunii. Posłuchaj ogłoszeń i poczekaj na błogosławieństwo i rozesłanie. Pragnij błogosławieństwa. Błogosławieństwo jest jak odbiór dyplomu zdobytego na studiach. Można obronić magisterkę, cieszyć się tytułem, ale bez papierka niewiele możemy zrobić. Potrzebujemy błogosławieństwa Bożego. Takiego zastrzyku szczęścia z esencji Miłości.

Hostia - Ciało Chrystusa. Wierzymy, że chleb przeistoczony w Ciało Chrystusa na Mszy nie zmienia już swojej istoty. Dlatego konsekrowane Hostie zamyka się w metalowych domkach - tabernakulum. Można rozdać konsekrowany Chleb na kolejnej Mszy, lub zanieść chorym. Można też opłatek umieścić w monstrancji i adorować Jezusa. Kiedyś w pewnym kościele skradziono kilkanaście hostii. Złodziej jednak oddał opłatki. nie było wiadomo, czy te konkretne Hostie są konsekrowane, czy nie. Zamknięto je z niekonsekrowanymi opłatkami w wilgotnej, ciemnej piwniczce kościoła. Zapieczętowano drzwi i po pewnym czasie komisyjnie zerknięto do środka. Hostie niekonsekrowane były całe spleśniałe. Hostie zwrócone - były białe, świeże, jakby dopiero wypieczone. Można je adorować do dziś.

Dziękczynienie. Ta, ciągle trwająca, liturgia, to umieranie i zmartwychwstawanie na każdej Mszy to jest dla nas okazja do życia z Jezusem, tak, jak żyli apostołowie i uczniowie Jezusa te dwa tysiące lat temu. Każda Msza ma nas uświęcać. Chociaż każda ma taki sam przebieg techniczny to my na każdej mszy jesteśmy inni. Mamy inne troski i problemy. Każdego dnia potrzebujemy Bożej łaski. Jezus dziękuje Ojcu, za nas, dziękuje nam, że jesteśmy z Nim, że chcemy współpracować z łaską. My uczestnicząc w pełni we Mszy dziękujemy Trojjedynemu Bogu, za całe dobro, którym nas obdarza.

Eucharystia to jedna wielka tajemnica, którą trzeba jak najczęściej rozgryzać i odkrywać na nowo. Dlaczego trzeba? Bo ona jest odpowiedzią na nasze wszystkie rozterki, pytania, trudności, potrzeby.