poniedziałek, 7 lipca 2014

O kapłaństwie okiem żony

Temat rzeka, tak na prawdę.
Bo można by spojrzeć na każdego kapłana i na podstawie jego życia snuć eseje o tym stanie duchownym. Dlatego, żeby nie marnować czasu chcę dzisiaj zwrócić Twoją uwagę Czytelniku na fakt, że kapłan to nie tylko człowiek. (Mówi się często przy okazji wytykania księżom błędów i grzechów, że to też ludzie i też mają swoje potrzeby i upadają, a ja chcę dzisiaj przypomnieć że...)


Kapłan to oblubieniec Boga. 

Kapłan swoje stopy dał Jezusowi - chodzi Bożymi drogami, gdzie go papież wyśle tam idzie. Począwszy od konkretnego miejsca na kuli ziemskiej, gdzie ma zamieszkać, skończywszy na każdym chorym, którego ksiądz odwiedza z sakramentami w domu i gdzie z duszpasterską wizytą puka do drzwi.

Kapłan swoje ręce oddał Jezusowi - niesie pomoc potrzebującym, konkretną pomoc. Pomaga przenieść ławkę kościelnemu z lewej nawy bocznej do głównej jeśli będzie tam potrzebna. Pomaga staruszce pozbierać rozsypane przypadkiem gazety. Pomaga ministrantom ustawić poprawnie mikrofon, aby było ich słychać na kościele, gdy czytają modlitwę wiernych. Daje chleb głodnemu, daje Chleb Głodnemu.

Kapłan swoje oczy dał Jezusowi, aby mógł widzieć drugiego człowieka jak Jezus. Z taka samą miłością, czułością i troską. Aby kapłan widział potrzeby Kościoła, musi on mieć Oczy Jezusa.

Kapłan swoje uszy dał Jezusowi, aby mógł słyszeć jakie Kościół ma potrzeby i by mógł je zanosić przed Boży ołtarz, by mógł wypraszać potrzebne łaski, przepraszać za grzechy, dziękować Opatrzności za błogosławieństwo i łaskę.

Kapłan oddał swoje usta Jezusowi, aby Jezus zawsze przez nie przemawiał: w rozmowie indywidualnej, podczas spowiedzi, podczas kazania, podczas zakupów... Aby ustami uwielbiać Boga.

Kapłan oddał swoje serce Jezusowi, aby zawsze, w każdej chwili życia mieć pewność, że związał się z Bogiem - Źródłem Miłości, że nikt i nic nie da mu miłości większej, mocniejszej, piękniejszej... Bo Kapłan już Tą Miłość odkrył i pragnie ją posiadać wiecznie.

Kapłan swój umysł oddał Jezusowi. Pragnie wzrastać w mądrości, aby poznawać i żyć wolą Bożą. Aby także innych prowadzić do Jezusa, żeby każdy człowiek poznał Tę Miłość, w której on się tak bez pamięci zakochał.

Pomyślisz, że jestem idealistką i marzycielką... A ja po prostu jestem mężatką, zakochaną w Jezusie i tak wyobrażam sobie mężczyzn, którzy ślubowali miłość Bogu, jak ja przed pięcioma laty mojemu mężowi.

Moje nogi chodzą za moim mężem, 
moje ręce przygotowują mu śniadanie do pracy o brutalnie wczesnej porze, 
moje oczy rozglądają się za nim i podziwiają go, 
moje uszy słuchają każdego szeptu, abym mogła być posłuszna mężowi,
moje usta o mężu mówią dobrze i tylko prawdę, 
moje serce podskakuje z radości, gdy jest blisko i tęskni, gdy jest daleko, 
mój umysł kieruje moim życiem tak, aby mój mąż był ze mną szczęśliwy. 

Można gdzieś zatracić się w kapłaństwie, odebrać siebie Jezusowi i odejść. Zapomnieć o Nim, pójść swoją drogą. Można też porzucić męża/żonę, odejść, zaczynać coś Nowego... Niektórzy nawet wmawiają sobie, że są szczęśliwsi w tym Nowym, niż kiedyś. Ale osobiście uważam, że największą wartość ma to, co się osiągnęło z wielkim wysiłkiem i bólem.

Więc Kapłanie, jeśli przeżywasz trudności kapłańskie to zastanów się ile siebie odebrałeś już Jezusowi.