środa, 21 stycznia 2009

O chytrym młodzieńcu i świadectwie wiary

Do pewnej dość bogatej posiadłości w Afryce przyszedł młodzieniec, aby pracować. Posiadłość należała do pewnej chrześcijanki znanej z hodowli przydatnych tam zwierząt. Młodzieniec pracował u niej przez trzy miesiące. Pani domu była bardzo zadowlona z pracy chłopca i gdy przyszedł on poprosić o list polecający do innego bogacza, zaoferowała wyższą pensję. Chłopiec jednak rzekł:
- Pani nie rozumie. Mi nie chodzi o pieniądze. Słyszałem o religii chrześcijańskiej i o Mahomecie. Nie znam ich, ale chciałbym je poznać i zdecydować, do której przynależeć. Pracowałem tu przez 3 miesiące obserwując życie religijne. Teraz chcę przez trzy miesiące obserwować muzułmanów. Potem podejmę decyzję.
Zaskoczona chrześcijanka spojrzała szeroko otartymi oczami:
- Mogłeś powiedzieć mi wcześniej. Bardziej bym się starała.

Opowiadanie z tym sensem usłyszałam na niedzielnej homilii. 
Może pokręciłam parę szczegółów (nie pamiętam ich dobrze, nie wspominając o źródle tego opowiadania) jednak to, co najważniejsze to ten dialog. Nasuwa się tu pytanie:
Gdyby ktoś mieszkał ze mną przez 3 miesiące i obserwował moje życie religijne - jakie świadectwo mojej wiary by otrzymał? Wielu ludzi odchodzi od Kościoła, bo obserwuje właśnie zachowanie chrześcijan. 
Mamy naśladować Jezusa, nie ciotkę, nie księdza... ale Jezusa. To jest trudne zadanie, ale kto nie podejmie tego wyzwania nie doświadczy nagrody: właśnie... jakiej, tego się dowiemy, gdy spróbujemy. Jednego jestem pewna. ... a Pan Bóg odda Tobie. 

Brak komentarzy: