Dopiero teraz widzę, że ostatnio pisałam prawie rok temu.
Przez ten rok to tak wiele się działo, że do głowy mi nie przyszło, że w ogóle mam bloga.
Był to bardzo ciężki czas. Dni mijały mniej więcej tak samo. Darka do przedszkola, Alicję do żłobka, ja do pracy. W jednej szkole 18 godzin w tygodniu. W drugiej szkole 8 godzin... Zakupy, gotowanie, sprzątanie, lekcje, dzieci, mąż... Dla mnie samej brakło doby. Nigdy więcej. Nie będę wchodzić w szczegóły. Istotne jest to, że będąc na macierzyńskim zaczęłam pracę ponad moje siły. Wytrwałam do końca chociaż bardzo wiele mnie to kosztowało.
Rozkoszuję się wakacjami i planuję czas: spotkania, jednodniowe wycieczki, wyjazd w góry całą rodziną i przyjaciółmi. Czy będę miała pracę od września? Nie wiem. Nie mam siły (ochoty) szukać. Zapisałam się na fitness. Staram się nie jeść byle czego. Starannie planuję każdy dzień. Nie wszystko wychodzi jak w planach, ale tym się nie przejmuję. Moje pomysły - mogę je zamienić w każdej chwili. Nie ciąży już nade mną żaden Przymus, Obowiązek. Zadania żony i matki wykonuję z przyjemnością i mam czas dla Siebie. Powoli odżywam.
2 komentarze:
Faktycznie dużo... 25+8, niepełny etat. I zmęczenie życiem, jakbyś miała wyjątkowe obowiązki. Tymczasem są typowe. Przestań więc jęczeć o zmęczeniu,bo nie wiesz co to znaczy. Zwykłe lenistwo.
Anonimowy Autorze - 18 + 8 to jest prawie półtora etatu w szkole. Właściwie biegałam między dwoma szkołami. Proszę nie porównywać pracy w szkole do pracy gdzie etat to 40 godzin w tygodniu i praca zostaje w pracy. Szkoła szkole też nie równa. Nie wdawałam się w szczegóły moich trudności i problemów w pracy i domu, bo to nie miejsce na takie rzeczy. Nie twierdzę, że moje obowiązki były wyjątkowe i że miałam najtrudniejszy rok w życiu spośród ludzi na całym świecie. Są tacy, którzy mają gorzej - wiem. Nie mogłam sobie pozwolić na luksus jakim jest lenistwo. A jęczenie o zmęczeniu czasem przynosi ulgę, proszę spróbować ;)
Prześlij komentarz