Na początku lutego zrodził się pomysł, aby objąć Nowenną Pompejańską zmarłych przodków mojego męża. Mieszkamy w domu, który dostał od swojej babci. Dobrze nam się tu mieszka. Pomyślałam, że taką modlitwą mogę za to w jakiś sposób podziękować. Zaraz po Pompejance za zmarłych odmówiłam drugą, za konkretne rodziny o zdrowie i wszelkie potrzebne łaski. Cuda małe i duże działy się w naszych domach. Cuda takie codzienne, że ktoś powie, że to zwykłe szczęście, że nic nadzwyczajnego. Może i tak, ale ze wszystkim sobie poradziliśmy świetnie i wszystko się dobrze układało. A przecież bez Bożego pozwolenia rano oczu nie otworzysz. Zatem za Boże łaski w naszych rodzinach - Bogu niech będą d z i ę k i!
Od razu po zakończeniu tej modlitwy odmawiałam trzecią Nowennę, za dzieci. I wiecie? Warto było. Jedna dziewczynka ma coraz lepsze wyniki badań, coraz lepiej się rozwija. Druga dziewczynka cudem uniknęła potrącenia, bo kierowca zdążył zahamować, gdy ta wbiegła przed maskę samochodu. Chłopiec pomyślnie przeszedł zabieg chirurgiczny. Uczniowie mogli wrócić do szkół. Pełnoletnie już dziecko kupiło wymarzony samochód i zaczęło nowy związek. Wszelkie trudności od razu mają swoje rozwiązania.
Zaraz po Nowennie za dzieci odmówiłam Nowennę za małżeństwa. Wypisałam całą długą listę par spośród krewnych, przyjaciół i znajomych, a sama intencja też jest mega rozbudowana. Każda para ma inne potrzeby i pragnienia. Jedni starają się o potomstwo, inni starają się nie mieć więcej dzieci. A każde małżeństwo potrzebuje boskiego seksu. Jedni mają mnóstwo wydatków, inni potrzebują więcej czasu dla siebie, jeszcze inni szukają wspólnego języka... Maryja wie co komu potrzebne więc właśnie o to prosiłam. Nie pytam jakie są owoce w tych omodlonych małżeństwach. To ich indywidualna sprawa do omówienia z Maryją.
Wiem, że za chwilę mamy 12 rocznicę ślubu
i mam w s p a n i a ł e g o Męża
i super tatę dla naszych dzieci!
Dużo było tych Zdrowasiek za innych. To wszystko z miłości, przyjaźni, troski... A teraz pora "egoistycznie" modlić się za samą siebie. Także obecną Pompejankę odmawiam za siebie samą. Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki uczył, że trzeba siebie mieć, żeby siebie dać. Więc teraz jest mój czas.
Towarzyszą mi ostatnio trzej mężczyźni: sługa Boży Wenanty Katarzyniec, św. Antoni Padewski i św. Józef. Do każdego z nich mam swoje sprawy i jeszcze kiedyś o nich napiszę jak pięknie mi pomogli.
Mamy za sobą dwa udane wyjazdy - nad morze i pod Lublin. Trochę czasu spędziłam też w Rybniku. Mam za sobą pielgrzymki
Dużo było tych Zdrowasiek za innych. To wszystko z miłości, przyjaźni, troski... A teraz pora "egoistycznie" modlić się za samą siebie. Także obecną Pompejankę odmawiam za siebie samą. Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki uczył, że trzeba siebie mieć, żeby siebie dać. Więc teraz jest mój czas.
Towarzyszą mi ostatnio trzej mężczyźni: sługa Boży Wenanty Katarzyniec, św. Antoni Padewski i św. Józef. Do każdego z nich mam swoje sprawy i jeszcze kiedyś o nich napiszę jak pięknie mi pomogli.
Mamy za sobą dwa udane wyjazdy - nad morze i pod Lublin. Trochę czasu spędziłam też w Rybniku. Mam za sobą pielgrzymki
do Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej w Koszalinie,
Sanktuarium Krwi Chrystusa w Częstochowie,
na Jasną Górę,
do Bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gidlach,
do Bazyliki Świętego Antoniego w Rybniku.
Każdy odwiedza miejsca wg tego co lubi. Ja - katechetka jeżdżę po miejscach świętych i modlę się za rodzinę, krewnych, przyjaciół i znajomych z całymi rodzinami. Intencji jest zawsze dużo. Znajdź chwilę na modlitwę i podziękuj Bogu za wszystko co masz, za wszystko co na Ciebie dopuścił. I ufaj, że On z tego wszystkiego wyprowadzi jeszcze większe dobro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz