środa, 14 października 2009

Deszczowa pogoda refleksje zapoda...

1. Wyniesione z wykładów z notatek na spółę z Kachorką:

Trzeba płynąć pod prąd. Im bliżej jest się źródła tym nurt jest szybszy i jest trudniej płynąć, ale radość z tych osiągnięć jest proporcjonalnie większa. Każde zaniedbanie opóźnia płynięcie.

A teraz moja o tym refleksja:
Dla oazowicza może to i jasne słowa, bo nie chodzi tu o jakieś zawody czy questa w grze :P A chodzi o to, że w życiu trzeba płynąć pod prąd. Tzn. żeby żyć zgodnie z dekalogiem to nieraz trzeba włożyć w to wiele wysiłku. Tratwą/łódką/statkiem jest wiara a wiosłami jest modlitwa. Jeśli modlitwa ustaje - płyniemy wolniej, a im bliżej jesteśmy źródła tym większy znosi nas nurt. Płynie każdy. A przynajmniej płynąć powinien każdy (jest to nasza odpowiedź na Bożą miłość). Fantastycznie jest, gdy naszą modlitwą pomagamy płynąć innym - czyli, gdy modlimy się za innych. Zwycięzca olimpijski wie jakie to szczęście zdobyć złoty medal. Życie jest podobne do takich zawodów. Tu Bóg dla każdego przygotował złoty medal. Trzeba tylko po niego sięgnąć i dopłynąć do Źródła. Co jest już nie lada wyczynem w dzisiejszym świecie...

2. Odkryłam coś ostatnio wracając do domu z uczelni.
Nie raz słyszałam/czytałam, że mam w drugim człowieku odkrywać Jezusa. Skoro tak, to Ty we mnie też masz Go szukać. Mało tego... masz Go znaleźć i widzieć Jego właściwy obraz. To zadanie jest też formą płynięcia pod prąd - poszukiwanie właściwego obrazu Boga i przekazywanie go innym. A wręcz, mówiąc językiem rekolekcjonisty - być przeźroczystym, żeby przeze mnie przebijał Jezus.

Brak komentarzy: