W tym tygodniu następuje "zbiórka" materiałów potrzebnych do remontu. Mam wrażenie ze to trwa wieki... W samym mieszkaniu zmieniło się tylko to, ze została rozebrana ścianka i zebrane kafle z podłogi w kuchni.
I dotarły w końcu zakupy z Liroja Merlina...
W środę o 10:00 zadzwonił pewien pan, że już wyjeżdżają, ale brakuje kabiny bo w tej którą mieli dla nas są popękane szyby i muszą nam sprowadzić z Katowic. Pozostałe zakupy, z Mikołowa do Tychów wieźli przez... 2 godziny. W czwartek, dziś, miał pan rano dzwonić kiedy będzie kabina. O 11:00 zadzwonili: "Czy ta kabina może przyjechać przed godziną 15?? Bo my mamy strasznie dużo tych transportów na popołudnie i by nam zależało..." Moja odpowiedź: "No ja tu od rana na was czekam..." "Ok, bo my teraz czekamy na kierowcę i jak przyjedzie to od razu ładujemy towar do auta i kierowca będzie dzwonił." No to czekam... Czekam... CzekaMY... bo Eflu i Draco znowu przyszli do pomocy przy wnoszeniu... Doczekaliśmy się telefonu: "Może pani schodzić, ja za minutkę będę." Na klatce odbieram znowu telefon od kierowcy: "Mi się faktury pomyliły, ja jestem w Łaziskach i u pani będę za 20 minut.Przepraszam..." Był za pół godziny, tzn. o 13:15.
Nie mam ochoty więcej tam nic kupować. Miło z ich strony, że sami rozpoznali wadliwy towar i dostarczyli nowy (chociaż też trzeba go dokładnie sprawdzić, a na to sama nie miałam już czasu i ochoty), a nie wcisnęli kitu... Ale to czekanie?? I ten bałagan z futrynami... Ech :) Już się z tego śmieję po prostu :]
A jakie najbliższe plany remontowe?
Pociągnąć wodę, postawić ścianę między kuchnią a przedpokojem i podnieść grzejnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz